środa, 15 stycznia 2014

Obiad hobbita i Alpy nowozelandzkie




Nigdy nie byłam fanką Tolkiena. Uczciwie muszę przyznać jednak, że gdy ujmujący Frodo w filmie Petera Jacksona wspinał się po srogich i zniewalająco pięknych górskich graniach, maszerował przez rozległe, zapierające dech w piersiach doliny, odwiedzał Elfy w krainie wodospadów Rivendell, chciałam pójść za nim… A więc, gdyby to było możliwe, a nie jest i gdyby nie atakowały nas te wszystkie okropne, bezwłose, krwiożercze stwory, chciałabym ruszyć za Frodo i zobaczyć na własne oczy cały szlak drużyny pierścienia: tą senno - baśniową wizję, marzenie tak piękne, że niemal kiczowate… Tak myślałam wtedy.



A jednak. Pewnego dnia trafiłam do Australii i zamieszkałam tam
na jakiś czas i kiedyś, gdy tak przemierzałem sobie uliczki Sydney w poszukiwaniu miejscowych smaków, nagle mnie olśniło, że od mitycznego szlaku drużyny pierścienia dzieli mnie zaledwie pięć godzin lotu i trochę jazdy samochodem. Zgoda, bez Frodo, bez krasnoluda, bez innych znakomitych członków drużyny, ale też bez strachu przed czyhającym Okiem, czarownikami, potworami, złem.. No i wyruszyliśmy.


Jest styczeń i jestem w naszym kraju. Z pewnym poświęceniem niestety oglądam nową cześć Hobbita. I nagle wracają wspomnienia… Stają mi przed oczami te nieprawdopodobne wodospady, rozległe, pastelowe pastwiska, turkusowe rzeki, krystalicznie czyste jeziora utopione w jesiennym, ciężkim złocie…






Alpy nowozelandzkie 







I jeszcze mistyczne szczyty Alp nowozelandzkich, na które wspinaliśmy się samotnie, dwie małe kropki gdzieś wśród wielkich zwalistych skał, lodowców, potoków i jezior górskich. Ośnieżona Aoraki, lodowiec Tasmana, schronisko na Mueller Hut i baśniowa dolina wyjęta (dosłownie) z Władcy Pierścieni, Hooker Valley. Wspinaczki i rejs po fiordach ( które stanowiły tło krainy elfów), gdzie foki wylegiwały się leniwie na skałach, mokre podobnie, jak i my od wody pryskającej z tętniących mocno wodospadów. Wreszcie wejście na lodowiec zakończone poszukiwaniem pingwinów wśród tropikalnej fauny na pobliskiej plaży. Najbardziej malownicza przełęcz górska, Arthur's Pass, i te gwiazdy które nigdzie tak intensywnie nie świecą i papugi KEA, pojawiające się wysoko w górach, przypominające małe zielone jastrzębie, co pod skrzydłami ukrywają tęczowe upierzenie…



Papugi Kea


A gdy nasza dwuosobowa drużyna pierścienia wracała już do domu z wyprawy, czekały nas z reguły różne miejscowe wiktuały. Pamiętacie świetną scenę uczty krasnoludów w domu Bilbo Bagginsa? Pamiętacie? Ten suto zastawiony stół podziałał na moją wyobraźnie… warzywa z Shire, kukurydza, cebula, marchew, pewnie seler? Najróżniejsze mięsa, wędliny i ciasta. Wszystko bardzo wyszukane, bo hobbity to prawdziwi sybaryci, nic dziwnego, że krasnolud Bombur w domu Bilbo dostał pork pie, czyli ciasto kruche z nadzieniem wieprzowym i sałatkę, a Gandalf wyciągał z piwniczki wędliny, piklowane ogóreczki i kilka jaj. No właśnie… jajka. Pomyślałam, że z racji kształtów, musieli preferować pewnie jajka przepiórcze. I od tego się zaczęło.


Uczta Hobbita
Czy może być coś lepszego bowiem dla hobbita, a także krasnoluda zresztą, jeśli nie jaja przepiórcze otoczone mięsem mielonym z wyśmienitą sałatką z selera?




Hobbitowe jajka 
Jajka przepiórcze w otoczce na gniazdku z selera 
(przepis Michel Roux)

Składniki:

Sałatka z selera (rewelacja!)

1 seler zetrzeć na maszynce.
Posolić i skropić sokiem z cytryny. Odstawić.
Zrobić sos szwajcarski.

Sos szwajcarski 

(robi się podobnie jak majonez, który opisałam tu Domowy majonez)
szalotka pokrojona w drobną kostkę 
1/2 ząbku czosnku, zmiażdżonego 
szczypta cukru
żółtko w temperaturze pokojowej ( białko zachowujemy)
6 łyżek oleju arachidowego
2 łyżki białego octu winnego
sól, świeżo zmielony pieprz 

Wszystkie składniki oprócz oleju, octu, soli i pieprzu umieszczamy w misce. Dokładnie mieszamy trzepaczką ( ja elektryczną ) przez 2 min, następnie gdy sos zrobi się kremowy dolewamy powoli oleju arachidowego, ciągle mieszając, na koniec ocet winny, sól i pieprz.

Sos wlewamy do selera, mieszamy, gotowe!

Jajka przepiórcze w otoczce 

Składniki:

8 jajek przepiórczych
300 g polędwiczki wieprzowej dobrej jakości, porządnie zmielonej 
białko jaja 
2 łyżki posiekanej pietruszki i szczypiorku 
sól, pieprz 
papryka wędzona w proszku 
2 jajka
2 łyżki mleka 
mąka do obtaczania ( u mnie orkiszowa) 
100 g bułki tartej 
olej arachidowy do smażenia 

Wykonanie:

Do garnka z wodą włożyć delikatnie jajka, zagotować, zostawić w średnio wrzącej wodzie na 3 min, wyjąc i obrać.
Mielone mięso mieszamy z białkiem, pietruszką, szczypiorkiem i przyprawami. Dzielimy na 8 kotlecików, w które delikatnie wkładamy jajka przepiórcze.  

Rozgrzewamy olej na głębokiej patelni, tak żeby dokładnie zakrywał dno.
Roztrzepujemy jajka z mlekiem, kładziemy talerzyk z mąką, bułką tartą, kotleciki obtaczamy w mące, potem w miksturze z jajek, a potem w bułce. 
Smażymy, obracając z każdej strony, w sumie ok.  przez 5 - 6 min.
Układamy na sałatce z selera.
Gotowe!


PS. Podobają się wam zdjęcia z Nowej Zelandii? Śledźcie posty na pewno jeszcze nie raz napiszę o tym magicznym miejscu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

01 09 10