czwartek, 19 grudnia 2013

Święta na Hawajach i tropikalny deser na Wigilię, Haupia


"Mele Kalikimaka!", czyli wrzuć na luz

Święta na Hawajach

Czy w upalnym Honolulu można zrobić sobie bałwana przed domem i co krok spotykać renifery? Jak najbardziej: pod warunkiem, że zbliżają się Święta Bożego Narodzenia.
 






To nieprawda, że bez śniegu i mrozu nie można poczuć atmosfery świątecznej...

Grudniowe dni spędzone na Hawajach to jedno z bardziej magicznych wspomnień jakie mam...



Co wieczór po pracy, gdy wracałam wieczorem z kąpieli w oceanie ciepłym jak zupa i wkraczałam do centrum Honolulu, przenosiłam się do innej bajki. W oczekiwaniu na Święta Bożego Narodzenia Down Town zamieniło się w świecący milionami lampek ogród i zwierzyniec w jednym, pełen reniferów, bałwanków, choinek i Mikołajów. 












Miałam wrażenie, że przystrojone było każde drzewo - a właściwie każda palma - i każdy ogródek. Poruszałam się więc jak w jakimś zupełnie surrealistycznym, fantazyjnym świecie. - Surrealistyczne ale miłe - mówił Hugh Grant do Juli Roberts w mojej ulubionej scenie z Nothing Hill. Tak było i tam. Surreal but nice...
 






Na czas Świąt w centrum Honolulu ulokował się olbrzymi Św. Mikołaj i Pani Mikołajowa. Nie muszę dodawać, że bajkowi małżonkowie mają czysto hawajskie rysy twarzy i ciemną karnację, bo przecież wszyscy wiedzą, że Św. Mikołaj jest Hawajczykiem. Tutaj nie musi się spieszyć, więc zdejmuje swoje buciory i moczy nogi w strumyku. Cóż, jest jednak dość gorąco, około 26 stopni C.  Osobiście najbardziej podobała mi się jednak zamieszkała w pobliżu rodzina uroczych bałwanków.  Jeden z nich trzyma deskę surfingową,  drugi "shave ice", taki tutejszy przysmak - zmiksowane kostki lodu polane różnymi sokami. Dla mnie przysmak to żaden, ale najwyraźniej bałwankom się podoba, bo sprawdza się w upałach.
 





Nie brak było też ogromnych, świątecznych choinek, które imponująco prezentują się na tle palm. Mieszkańcy Hawajów podobnie jak my, kupują choinki, ubierają i kładą pod nie prezenty. Czasami niespodzianka może być jednak niemiła. Czytałam, że pewna kobieta kupiła choinkę w popularnym  supermarkecie w Pearl City i po przewiezieniu do domu mało nie umarła ze strachu: z drzewka wyskoczyła jaszczurka - "southern alligator lizard" - podobno dość niebezpieczna.




Naturalnie nie było dnia bez świątecznych piosenek w radio. Najbardziej popularna w Honolulu to "Numbah One Day of Christmas" ("The 12 Days of Christmas local style"). Treść jest zabawna. Bohater piosenki wylicza co konkretnego dnia dostał na święta. A trochę dostał: drzewo papai z ptakiem mynah, dwa kokosy, trzy suszone ośmiornice, cztery lei ( kwiatowe wiązanki, które tutaj nosi się na szyi), pięć tłustych świń, sześć lekcji hula, siedem krewetek, osiem ukulele (małych hawajskich gitarek), dziewięć pound poi (hawajskiego dipu, który robi się z ugotowanej i zmiażdżonej kukurydzy), dziesięć puszek piwa, jedenastu misjonarzy i dwanaście telewizorów...



12 świątecznych hawajskich prezentów 

Wigilia wygląda zupełnie inaczej niż nad Wisłą. Większość moich znajomych udała się po prostu na kolację do restauracji. Filipińczyk Edwin, stu procentowy katolik spędził świąteczny wieczór w domu z rodziną zajadając się wieprzowiną z rusztu. Zaprzyjaźniony adwokat Jerry, który przyjechał tu z Kalifornii zrobił w domu grilla, a moja koleżanka Brazylijka Daniele przygotowała sos z kwiatu Farina. Daniele wybierała się na brazylijską wigilię, gdzie każdy musi coś przynieść. Tak już tu jest, jeśli jesteś do kogoś zaproszony na wigilię musisz coś sam przygotować, przynieść i wyręczyć biednych gospodarzy od dodatkowej pracy. I powiedzcie mi, czy tak nie jest lepiej? Mnie się w każdym razie podoba.



Moja Wigilia w Honolulu

Po kolacji wigilijnej w knajpie z widokiem na ocean wybraliśmy się ze znajomi na plażę popływać,  poserfować, a potem wypić drinka z palemką. Ostatecznie nawet Św. Mikołaj, który rozsiadł się w centrum Honolulu, pokazywał prawą ręką najbardziej popularny na Hawajach znak "shaka". Ma on kilka znaczeń, ale najważniejsze to "hang loose", czyli coś jakby - "wrzuć na luz stary, jesteś na Hawajach". 




W te Święta życzę wszystkim tego samego, Wrzućcie na luz! 
Nie pozwólcie sobie na stres, kłótnie rodzinne, niewolniczą pracę w kuchni... 
Życzę Wam za to chwil wypełnionych spokojną refleksją, celebrację życia, rodziny, świata czy religii. Myśl, radość, miłość... Cieszmy się więc, jedzmy i kochajmy!


Mele Kalikimaka, po hawajsku Wesołych Świąt!!!!!!!!!!



A na deser, co by nie było, hawajski przysmak świąteczny.

Super prosty i szybki i na dodatek pyszny, z tropikalną nutką.
Każdemu się uda!!!!
Zawsze go robię, aby przypomnieć sobie boskie tropiki;)


Zróbcie i wy...



Haupia, hawajski deser 


* Zwróćcie uwagę na mleko kokosowe, najlepiej jakby było bez stabilizatorów i konserwantów. Kupujmy takie, gdzie znajdziemy chociaż  85% mleczka, a reszta niech będzie tylko wodą;)

** Na Hawajach używało się kiedyś krochmalu tacca  (arrow-root), by zagęścić pudding, amerykanie obecnie dodają skrobi kukurydzianej, ja dodałam naszej skrobi ziemniaczanej.


Haupia


Składniki:

2 puszki mleczka kokosowego*

1, 5 szklanki wody + szklanka wody

szklanka cukru brązowego ( lub 2 jeżeli ktoś lubi bardzo słodko )

4 duże łyżki skrobi ziemniaczanej **

opcjonalnie pół szklanki kaszy manny ( ja lubię i dodaję, ale nie

ma tego w oryginalnym przepisie) 

gorzka czekolada 

2 łyżki śmietanki 


Wykonanie:


1,5 szklanki wody wlewamy do miski, dodajemy skrobię, dokładnie rozpuszczamy, odstawiamy na obok.

Mleko wlewamy do garnuszka, dodajemy szklankę wody i cukier, (mannę) zagotowujemy, wlewamy roztwór z mąki, zmniejszamy ogień i pozostawiamy ciągle mieszając przez ok 20 min. Roztwór

powinnniej być jak budyń, bardzo gęsty!

Przelewamy do prostokątnego naczynia.
Odstawiamy do ostygnięcia, po 2 h powinno być gotowe.
Rozpuszczamy czekoladę w kąpieli wodnej, dodajemy śmietankę,
mieszamy, wkładamy do woreczka foliowego, przecinamy rożek i
dekorujemy Haupię czekoladą.
Przechowujcie w lodówce.
Smacznego !!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

01 09 10