"Mele Kalikimaka!", czyli wrzuć na luz
Święta na Hawajach |
Czy w upalnym Honolulu można zrobić sobie bałwana przed domem i co krok spotykać renifery? Jak najbardziej: pod warunkiem, że zbliżają się Święta Bożego Narodzenia.
To nieprawda, że bez śniegu i mrozu nie można poczuć atmosfery świątecznej...
Grudniowe dni spędzone na Hawajach to jedno z bardziej magicznych wspomnień jakie mam...
Co wieczór po pracy, gdy wracałam wieczorem z kąpieli w oceanie ciepłym jak zupa i wkraczałam do centrum Honolulu, przenosiłam się do innej bajki. W oczekiwaniu na Święta Bożego Narodzenia Down Town zamieniło się w świecący milionami lampek ogród i zwierzyniec w jednym, pełen reniferów, bałwanków, choinek i Mikołajów.
Miałam wrażenie, że przystrojone było każde drzewo - a właściwie każda palma - i każdy ogródek. Poruszałam się więc jak w jakimś zupełnie surrealistycznym, fantazyjnym świecie. - Surrealistyczne ale miłe - mówił Hugh Grant do Juli Roberts w mojej ulubionej scenie z Nothing Hill. Tak było i tam. Surreal but nice...
Na czas Świąt w centrum Honolulu ulokował się olbrzymi Św. Mikołaj i Pani Mikołajowa. Nie muszę dodawać, że bajkowi małżonkowie mają czysto hawajskie rysy twarzy i ciemną karnację, bo przecież wszyscy wiedzą, że Św. Mikołaj jest Hawajczykiem. Tutaj nie musi się spieszyć, więc zdejmuje swoje buciory i moczy nogi w strumyku. Cóż, jest jednak dość gorąco, około 26 stopni C. Osobiście najbardziej podobała mi się jednak zamieszkała w pobliżu rodzina uroczych bałwanków. Jeden z nich trzyma deskę surfingową, drugi "shave ice", taki tutejszy przysmak - zmiksowane kostki lodu polane różnymi sokami. Dla mnie przysmak to żaden, ale najwyraźniej bałwankom się podoba, bo sprawdza się w upałach.
Nie brak było też ogromnych, świątecznych choinek, które imponująco prezentują się na tle palm. Mieszkańcy Hawajów podobnie jak my, kupują choinki, ubierają i kładą pod nie prezenty. Czasami niespodzianka może być jednak niemiła. Czytałam, że pewna kobieta kupiła choinkę w popularnym supermarkecie w Pearl City i po przewiezieniu do domu mało nie umarła ze strachu: z drzewka wyskoczyła jaszczurka - "southern alligator lizard" - podobno dość niebezpieczna.
Naturalnie nie było dnia bez świątecznych piosenek w radio. Najbardziej popularna w Honolulu to "Numbah One Day of Christmas" ("The 12 Days of Christmas local style"). Treść jest zabawna. Bohater piosenki wylicza co konkretnego dnia dostał na święta. A trochę dostał: drzewo papai z ptakiem mynah, dwa kokosy, trzy suszone ośmiornice, cztery lei ( kwiatowe wiązanki, które tutaj nosi się na szyi), pięć tłustych świń, sześć lekcji hula, siedem krewetek, osiem ukulele (małych hawajskich gitarek), dziewięć pound poi (hawajskiego dipu, który robi się z ugotowanej i zmiażdżonej kukurydzy), dziesięć puszek piwa, jedenastu misjonarzy i dwanaście telewizorów...
12 świątecznych hawajskich prezentów |
Wigilia wygląda zupełnie inaczej niż nad Wisłą. Większość moich znajomych udała się po prostu na kolację do restauracji. Filipińczyk Edwin, stu procentowy katolik spędził świąteczny wieczór w domu z rodziną zajadając się wieprzowiną z rusztu. Zaprzyjaźniony adwokat Jerry, który przyjechał tu z Kalifornii zrobił w domu grilla, a moja koleżanka Brazylijka Daniele przygotowała sos z kwiatu Farina. Daniele wybierała się na brazylijską wigilię, gdzie każdy musi coś przynieść. Tak już tu jest, jeśli jesteś do kogoś zaproszony na wigilię musisz coś sam przygotować, przynieść i wyręczyć biednych gospodarzy od dodatkowej pracy. I powiedzcie mi, czy tak nie jest lepiej? Mnie się w każdym razie podoba.
Moja Wigilia w Honolulu |
Po kolacji wigilijnej w knajpie z widokiem na ocean wybraliśmy się ze znajomi na plażę popływać, poserfować, a potem wypić drinka z palemką. Ostatecznie nawet Św. Mikołaj, który rozsiadł się w centrum Honolulu, pokazywał prawą ręką najbardziej popularny na Hawajach znak "shaka". Ma on kilka znaczeń, ale najważniejsze to "hang loose", czyli coś jakby - "wrzuć na luz stary, jesteś na Hawajach".
W te Święta życzę wszystkim tego samego, Wrzućcie na luz!
Nie pozwólcie sobie na stres, kłótnie rodzinne, niewolniczą pracę w kuchni...
Życzę Wam za to chwil wypełnionych spokojną refleksją, celebrację życia, rodziny, świata czy religii. Myśl, radość, miłość... Cieszmy się więc, jedzmy i kochajmy!
Mele Kalikimaka, po hawajsku Wesołych Świąt!!!!!!!!!!
A na deser, co by nie było, hawajski przysmak świąteczny.
Super prosty i szybki i na dodatek pyszny, z tropikalną nutką.
Każdemu się uda!!!!
Zawsze go robię, aby przypomnieć sobie boskie tropiki;)
Zróbcie i wy...
Haupia, hawajski deser |
* Zwróćcie uwagę na mleko kokosowe, najlepiej jakby było bez stabilizatorów i konserwantów. Kupujmy takie, gdzie znajdziemy chociaż 85% mleczka, a reszta niech będzie tylko wodą;)
** Na Hawajach używało się kiedyś krochmalu tacca (arrow-root), by zagęścić pudding, amerykanie obecnie dodają skrobi kukurydzianej, ja dodałam naszej skrobi ziemniaczanej.
Haupia
Składniki:
2 puszki mleczka kokosowego*
1, 5 szklanki wody + szklanka wody
szklanka cukru brązowego ( lub 2 jeżeli ktoś lubi bardzo słodko )
4 duże łyżki skrobi ziemniaczanej **
opcjonalnie pół szklanki kaszy manny ( ja lubię i dodaję, ale nie
ma tego w oryginalnym przepisie)
gorzka czekolada
2 łyżki śmietanki
Wykonanie:
1,5 szklanki wody wlewamy do miski, dodajemy skrobię, dokładnie rozpuszczamy, odstawiamy na obok.
Mleko wlewamy do garnuszka, dodajemy szklankę wody i cukier, (mannę) zagotowujemy, wlewamy roztwór z mąki, zmniejszamy ogień i pozostawiamy ciągle mieszając przez ok 20 min. Roztwór
powinnniej być jak budyń, bardzo gęsty!
Przelewamy do prostokątnego naczynia.
Odstawiamy do ostygnięcia, po 2 h powinno być gotowe.
Rozpuszczamy czekoladę w kąpieli wodnej, dodajemy śmietankę,
mieszamy, wkładamy do woreczka foliowego, przecinamy rożek i
dekorujemy Haupię czekoladą.
Przechowujcie w lodówce.
Smacznego !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz