wtorek, 26 listopada 2013

Filmowe Śniadanie ze ślimakiem



Nie wiem co smakowało bardziej: jajko kury zielononóżki kuropatwianej, paprykarz z ekologicznego, wędzonego karpia, serek Cygier, miód lipowy (ręcznie skremowany), konfitura mirabelkowa, czy wątrobianka. Ale bez uśmiechu wolontariuszy roznoszących przysmaki, bez złotowłosego chłopca w mundurku kulinarnym, pogody i energii, którą przyniosły ze sobą organizatorki Lucyna Zembowicz i Agnieszka Kręglicka – nic nie byłoby aż tak dobre. 

Wolontariusze witają gości

poniedziałek, 25 listopada 2013

Top 3 at Food film fest 2013


W niedzielę zakończył się Food Film Fest, czyli przegląd filmów kulinarnych który odbywał się jednocześnie w Warszawie, Poznaniu, Gdańsku i Wrocławiu. Obowiązkowy pokaz filmów dla każdego ‘foodie’, połączony był z wystawami fotografii, warsztatami, spotkaniami z reżyserami, kolacjami i śniadaniem nawet.
Dziś subiektywny ranking food film fest 2013.

środa, 20 listopada 2013

Lifestyle AcroYoga


Fly me to the moon

Śpiewa wesoło w mojej głowie Frank, kiedy unoszę się w górę.
"Rozłóżcie ręce i zacznijcie latać" - radzi łagodnie i zupełnie poważnie instruktorka Almuth Kramer – i nie zapomnijcie o uśmiechu
Głowę wysuwam do przodu, nogi wyprostowuję.
We front bird, na chwilę staję się ptakiem dzięki Karolinie, która podtrzymuje mnie w powietrzu na wyprostowanych nogach, a konkretnie na stopach ułożonych pod moimi biodrami i zaczynam się śmiać, bo oto spełnia się moje dziecięce marzenie - sztuka latania, czyli warsztat acro - yogi rozpoczął się na dobre.


Łuk, Karolina Spychalska z Akademi Jogi Concept
Fot. Marcin Szadkowski

poniedziałek, 18 listopada 2013

Czekoladowe koty


Czarne Koty na szczęście

koty z czekolady
Czekoladowe koty
Operacja, szpital, narkoza, histopatologia … nie jest to miła dla ucha kombinacja słów. Lepiej brzmi czekolada, ciasteczka, kotki…

Szpitalne nazwy zabiegów brzmią szczególnie złowieszczo, jeśli poddało się je kiedyś osobistej deklinacji. 

piątek, 15 listopada 2013

Ten obiad Ci nie da zapomnieć...



Kuba Sadowski, muzyk i poeta z Płocka, co pisze i śpiewa w Warszawie, z którym w liceum popijając tanim winem dyskutowaliśmy o Hłasko i Broniewskim, wydał płytę. Jest rytmiczna, pozytywna i co rzadkie - z niebanalnymi tekstami, dobra do potańczenia a także do posłuchania przy kolacji z przyjaciółmi. Nie jestem krytykiem muzycznym, więc nie będę się wymądrzać, ale Kuba i Zbóje zakręcili nas i nakręcili w chłodny listopadowy wieczór na koncercie w Hydrozagadce. No i co by tu nie powiedzieć, miło zobaczyć na scenie w stolicy chłopaków z Płocka (obok Kuby, Tomek Rudzki na basie), aż odezwał się mój głęboko ukryty patriotyzm lokalny, o który nigdy bym siebie nie podejrzewała.

Earl Jacob i Zbóje

wtorek, 12 listopada 2013

Dyniowe gnocchi

Na północ od niej znajduje się góra cała z tartego parmezanu, na której stoją ludzie, i niczym innym się nie zajmują tylko wyrabianiem makaronu i nadziewanych pierogów (...) *


Boccaccio w XIV w. stworzył włoską wersję krainy obfitości, Kukanii. Co ciekawe opisując serowe szczyty górskie kraju Bengodi użył słowa maccheroni mając, tak naprawdę na myśli gnocchi, a nie makaron. Montanari, znany historyk jedzenia, tłumaczy że w czasach średniowiecza i renesansu, świeże kluseczki (maccheroni - gnocchi) były bardziej cenne niż suszony makaron (pasta secca) i stąd stały się łakomym pragnieniem bohatera nowelki - poczciwego Calandrina. Przyznam szczerze, że hedonistyczna wizja wspinaczki po tartym parmezanie, aż do szczytu z kluseczek i ravioli jest też i moim sekretnym marzeniem, i jak tylko Bengodi pojawi się na mapie świata, pakuję okulary do nurkowania w strumieniu wybornego wernackiego wina i via

Tymczasem w realu i na blogu dyniowe gnocchi, czyli popularne włoskie kopytka.

dynia


Dzisiaj gnocchi lubią wszyscy, dziatwa, dorośli, puryści, fuzjoniści, Toskańczycy, Piemontczycy, lewica i skrajna prawica. Półwysep kopytkami stoi można by rzec. Pasują zresztą do wszystkiego, polane sosem serowym lub ragu, jako dodatek do mięsa, a nawet same, z masłem, czy posypane serem… Włosi nawet urodziwe dziewczyny komplementują charakterystycznym zwrotem - Che gnoccha! – co za kluska!. Jak wspomniałam to danie z długą historią, które uległo kulinarnej transformacji. Tak jak zmieniał się świat, zmieniały się i maccheroniWe Włoszech odnaleziono ślady grubych kluseczek z mąki i wody, które sięgają już epoki brązu. Z czasem dodawano do przepisu nieco startego chleba, a także sera lub żółtek - oznaki dobrobytu. Kluseczki stały się daniem salonowym, a sam Bartolomeo Scappi, znany szef kuchni renesansu, na dworze papieskim serwował   “maccaroni, detti gnocchi”, makarony zwane gnocchi, z sosem na bazie czosnku i octu. Włosi długo zwlekali na włączenie ziemniaka do swojej kuchni. Jeszcze dwieście lat po odkryciu Ameryki, gdy już na dobre zagościły na stołach wielu europejskich krajów w ojczyźnie Dantego nie były wcale specjalnie znane. Dopiero gdzieś na początku XIX w. wdarły się przemocą do kulinarnego mainstreamu nad Tybrem, Arno i Padem, stając się najpopularniejszym składnikiem gnocchi i trzeba przyznać nadzwyczaj udanym.



dyniowe
Dyniowe gnocchi
My zrobimy jesienną wersję tego dania, czyli gnocchi di zuccaDokładnie takie spróbowałam pierwszy raz w Piemoncie. Kluseczki rozpływały się w ustach, były pachnące, prawie słodkie, o pięknym pomarańczowym kolorze...  polane masłem, z chrupiącą szałwią i górą parmezanu...


gnocchi

Przygotowanie gnocchi di zucca nie jest trudne. Teoretycznie należy użyć pół na pół puree z ziemniaków i puree z dyni, a do tego dodać proporcjonalnie ok. 1/3 ilości mąki. Ilość mąki, tak naprawdę zależy od gatunku ziemniaka i dyni. Należy wybierać ziemniaki mączyste ( takie jak Karol, Lena, August czy Bryza) i im mniejsze odmiany dyni tym lepiej. Włosi gotują ziemniaki w specjalnym urządzeniu, na parze żeby wchłaniały mniej wody.  Ja takiego jeszcze nie posiadam więc gotuję bulwy w łupinach.  Ziemniaki i dynie włosi przeciskają przez praskę warzywną, żeby puree było bardziej puszyste. Ja ubijam ziemniaki przez dobre 10 min, ćwicząc biceps i triceps;) Moja dynia była trochę wodnista, więc musiałam dodać więcej mąki. Ważne jest, żeby oba puree były ostudzone, zrobione dużo wcześniej.

Gnocchi di zucca

(na 6 dużych porcji)

Składniki:

500 g puree z ziemniaków (zobacz wyżej wskazówki)
500 g puree z dyni
240 g mąki 
łyżka mąki ziemniaczanej 
łyżeczka soli
60 g startego parmezanu
jajko w temperaturze pokojowej
1/3 łyżeczki gałki muszkatołowej


Do polania:

masło (najlepiej sklarowane), ilość zależy od tego ile porcji chcecie zaserwować
garść świeżej szałwii


dynia

Na stolnicę lub do dużej miski wsypujemy kopiec z przesianej mąki, robimy wgłębienie, dodajemy resztę składników, ugniatamy. Ciasto powinno być elastyczne - może być lekko klejące. Najlepiej jest formować na stolnicy oprószonej mąką cienkie wałki, ostrym nożem przecinać paski ok 2 cm, kluseczki lekko zaokrąglać na stolnicy posypanej mąką i ustawiać blisko siebie. W dużym garnku zagotować wodę, namoczyć widelec w wodzie i zrobić charakterystyczny ślad nabierając kluseczki do wody. Ja gotowałam na dwa razy.




Gdy wypłyną nabierać kluseczki łyżką cedzakową. W rondelku rozpuszczamy masło ( najlepiej sklarowane ) i wrzucamy szałwię, aż zrobi się lekko brązowa i pachnąca. Polewamy gnocchi masłem szałwiowym.



gnocchi dyniowe

* Giovanni Boccaccio Dekamoron T II s. 143

niedziela, 10 listopada 2013

Różany Créme Caramel w hołdzie Charliemu


Fajnie, że byłeś Charlie.

Odszedł we wtorek, nagle bez zapowiedzi. Choć żył zaledwie 54 lata zmienił kulinarną Amerykę. Wyznaczył nowe trendy, wprowadził do kuchni elegancję, zdrowie i jakość. Charlie Trotter, genialny kucharz z Chicago, NIE ŻYJE.
cook
Charlie Trotter
Do tej pory żałuję, że podczas swojego pobytu w Chicago nie odwiedziłam jego kultowej restauracji Charlie Trotter's przy 816 Armitage Ave, jednej z najlepszych w Ameryce i pewnie na świecie, wstyd przyznać ale nie było mnie na nią wtedy stać. 

czwartek, 7 listopada 2013

Wege Burger z ciecierzycy


Dzisiaj zagoszczą u nas same celebs zdrowej kuchni, a to za sprawą jesiennego burgera z ciecierzycy, z dodatkiem prawdziwków i pasty tahini na orkiszowej, domowej bułce.
Ladys & Gents  - super-food na stół!

wege


poniedziałek, 4 listopada 2013

Halloween w Honolulu


Dzisiaj będzie wspomnienie...

W dodatku wesołe, pewnej upalnej acz listopadowej nocy. Ściślej - to wspomnienie ulicy z płonącymi pochodniami i tłumem śpiewających Tarzanów, diabelskich pielęgniarek, robotów, piratów, Batmanów, wampirów, gladiatorów i innych bliżej nie określonych osobników… Chciało się żyć.
Ciężko nie poddać się zbiorowej euforii, gdy wokoło unosi się zapach hibiskusów i plumerii, gwiaździste niebo niczym neon oświetla kontury palm kokosowych, a zza rogu dochodzi kojący szum Pacyfiku.
Natura, życie, śmierć, wino, pieśni wszystko splatało się w jedno…
Kalakaua Ave, przy plaży Waikiki, zebrała wtedy chyba wszystkich mieszkańców wyspy Oahu i większość turystów. Coroczny „marsz” hallwoweenowy  na Hawajach, przy dźwięku ukulele i bębnów pahu, z Piña coladą w łapach/racicach lub dłoniach, mijając potwory, prowokatorów, twory genialnych pomysłów, wydawał się na wpół realny…Tamtej nocy mogłeś być kim chciałeś…


Wieczorem na ciemnym, mazowieckim cmentarzu, oświetlonym gwiazdami i setkami zniczy unosi się zapach chryzantem. Zachłystuję się chłodnym powietrzem, mijam zadumane twarze, ktoś szepcze, ktoś milczy, ktoś zapala papierosa. Bez uśmiechu, beznamiętnie, bez wyrazu, przeraźliwie smutno. A przecież wspólnie tu jesteśmy i wspólnie zmagamy się z tą najtrudniejszą z myśli. 

W płomyku zniczy widzę ogień pochodni i robi mi się cieplej…


01 09 10